Tomasz Bogołębski: Będziemy walczyć o pierwszą trójkę

 

Jednym z nowych zawodników talii Piotra Kupki jest Tomasz Bogołębski. W trakcie urlopu udało nam się nakłonić nasz nowy nabytek na rozmowę.

Redakcja: Jako jeden z pierwszych zawodników dołączyłeś do drużyny. Temat twojego przyjścia do Sokoła trwa już od jakiegoś czasu, czy jest to dość świeża sprawa?

Tomasz Bogołębski: W zasadzie rozmowy zaczęły się już zimowym okienku transferowym. Kontaktowałem się z trenerem, lecz z racji ważnego kontraktu z Pelikanem nie mogłem dołączyć do drużyny. Klub nie wyraził na to zgody. Umówiłem się z trenerem Kupką, że wrócimy do tematu latem i tak też się stało.

W grę wchodziły jeszcze jakieś inne propozycje, czy Sokół był najbardziej zdeterminowany, żeby po ciebie sięgnąć?

– Myślę, że Sokół był najbardziej konkretny w rozmowach. Mimo, że dostałem ofertę przedłużenia umowy w Łowiczu, to było sporo kwestii poza sportowych, które musiałem zmienić i zdecydowałem się dołączyć do drużyny z Aleksandrowa.

Z początkiem minionego sezonu nie byłeś pierwszym wyborem w drużynie Pelikana. Dopiero pod koniec rundy jesiennej i w zasadzie na wiosnę stałeś się pewnym punktem drużyny. Mimo to zdecydowałeś się opuścić klub. Skąd taka decyzja?

– Początki były o tyle trudne, że w okresie przygotowawczym miałem kontuzję kolana. Wykurowałem się w momencie, kiedy zaczęły się rozgrywki. Wiadomo, że po powrocie do kontuzji, trzeba poświęcić sporo czasu, żeby powrócić do dyspozycji. Trener postawił na swoich ludzi, sprawdzało się to bardziej, bądź mniej. Ciężko było do tego składu wskoczyć, szczególnie gdy rozpoczyna się sezon na ławce. Trzeba było czekać na swoją szansę i w końcu się ona pojawiła. Gdy przyszedł nowy trener zacząłem grać sporo. Tak jak mówiłem wcześniej, było sporo spraw pozasportowych, które zadecydowały o tym, że zdecydowałem się nie przedłużać kontraktu w Łowiczu.

Fakt, że współpracowałeś wcześniej w Warcie Sieradz z trenerem Piotrem Kupką miał jakieś znaczenie w kontekście podjęcia przez ciebie decyzji? W Sieradzu byłeś ponoć jednym z ulubieńców trenera.

– Aż tak bym tego nie określił. Dobrze się nam współpracowało i znamy się od jakiegoś czasu. Na pewno, kiedy decyduje się na zmianę klubu, sprawdzam kto obecnie prowadzi zespół, ale nie był to kluczowy argument, że podpisałem kontrakt z Sokołem. Wiadomo jednak, że lepiej współpracuje się z trenerami których się zna i którzy wiedzą na co mnie stać.

Po małym rozeznaniu w regionie, usłyszałem na twój temat same pozytywne opinie. Mimo to, nie było ci dane grać wyżej niż w III lidze. Był taki okres, że miałeś szansę występować na poziomie centralnym?

– Nie, raczej nigdy nie miałem telefonów z wyższej ligi. Teraz pojawił się temat na koniec przygody z Pelikanem, ale byłem po słowie w Aleksandrowie, dogadaliśmy się, obiecałem coś i tego się trzymam. Nie było zatem tematu. Na koniec przydarzyła się jeszcze kontuzja i temat całkowicie się spalił. Może nie miał kto mi pomóc, może brakowało szczęścia, tak jednak miało być.

Zaczynałeś swoją przygodę w SMS-ie. Na przestrzeni kilku lat, kilku twoim kolegom z tego samego rocznika udało się wybić dalej?

– W zasadzie to z mojej klasy, to tak naprawdę większość chłopaków już nie gra w piłkę. Jeżeli już jednak grają to raczej na tym poziomie III-IV-ligowym. Nie kojarzę, żeby jakiś mój kolega występował gdzieś wyżej.

W swojej karierze występowałeś w Mszczonowiance, Zawiszy Rzgów, Nerze Poddębice, czy we wspomnianych wcześniej Warcie oraz Pelikanie. Na przestrzeni kilku lat, nie żałujesz jakiś decyzji. Uważasz, że twoja kariera mogła potoczyć się inaczej?

– Na pewno mogła. W pewnym wieku daje się sobie wiele nadziei na temat gry w piłkę w wyższej lidze. Może nie wszystkie decyzje, które podjąłem były trafne, w jednym klubie jest lepiej, w drugim gorzej, ale z każdego można było wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość, żeby pewnych błędów nie powielać, a te dobre rzeczy przekładać na swoje dalsze granie. Może moje decyzje nie było w stu procentach trafione, ale raczej bym ich nie zmienił.

Powoli wchodzisz w najlepszy wiek dla piłkarza. Czujesz, że przed tobą ostatnie szanse na to, aby jeszcze się wybić. Liczysz na to, że uda ci się jeszcze pograć gdzieś wyżej?

– Wiadomo, że każdy zawodnik, który gra powinien być ambitny i też z tego założenia wychodzę i chciałbym grać jak najwyżej. Dla mnie jakimś tam spełnieniem marzeń było zagranie przy takiej publiczności jak na Widzewie, na takim fajnym obiekcie. Jeżeli byłaby okazja grać wyżej, to na pewno można byłoby z niej skorzystać. Grając jednak w piłkę, z wiekiem pewne sprawy się przewartościowuje. Wiadomo, że sprawy są fajne i łączymy zarobki z naszą pasją, ale trzeba też myśleć nad zabezpieczeniem na przyszłość. Gra w piłkę i te zarobki są bardzo miłe, ale trzeba traktować to powoli jako dodatek i myśleć nad tym, co się będzie działo po piłce. Czym szybciej się to zacznie, tym łatwiej będzie przełamać granicę po zakończeniu grania w piłkę. Jeżeli pojawiłaby się okazania grania w wyższej lidze, z pewnością bym ją rozważył, ale to wszystko zależy od tego, jak poukłada mi się życie poza piłką. W najbliższych miesiącach czeka mnie wiele zmian i wiele zależy, jak ułożą się te kwestie.

Wspomniałeś o kontuzji w końcówce sezonu. Jak zatem wygląda twój stan zdrowia i kiedy można się ciebie spodziewać pierwszy raz na treningu?

– Rehabilitacja przebiega, tak jak powinna. Operacja się udała. Na dzień dzisiejszy, bez problemu chodzę i nie mam większego bólu. Rehabilitant stwierdził, że do aktywności przed piłkarskiej powinienem powrócić w przeciągu kilku dni i sądzę, że na pierwszym treningu zamelduje się w połowie miesiąca.

Rozmawiałeś już z trenerem, otrzymałeś od niego jakieś zalecenia, czy póki co nie ma mowy o żadnym wysiłku fizycznym?

– Na pewno przez ten najbliższy tydzień raczej nie. Każdy kto miał do czynienia z operacją wie, że lepiej zacząć tydzień później, aby nie przeżywać ponownie tego, co działo się w trakcie kontuzji. Myślę, że te siedem-dziesięć dni to jest taki okres, który pozwoli ze spokojną głową podejść do treningów.

Masz troszeczkę więcej czasu na odpoczynek od kolegów. Gdzie zatem je zbierasz w te wakacje?

– Zgadza się. Tak się zdarzyło, że przez ten uraz mam więcej czasu na wypoczynek. Byłem tydzień czasu na wyspach u brata, a przede mną jeszcze tygodniowy wyjazd do Chorwacji, żeby naładować akumulatory i w pełni sił powrócić na treningi Sokoła.

W zespole doszło do wielu zmian. Odeszło już kilku zawodników, paru przyszło, mają pojawić się kolejni, to ułatwi ci wejście w zespół?

– Na pewno tak, gdy jest więcej nowych chłopaków, to więcej osób jest w takiej samej sytuacji jak ja. Grając w piłkę trzeba być przygotowanym do takich sytuacji, że trzeba się wkomponować do drużyny. Zmiany w piłce to naturalna kolej rzeczy. Z pewnością, gdy jest więcej nowych twarzy jest łatwiej, lecz z drugiej strony znam w Sokole i trenera oraz paru chłopaków, także ta aklimatyzacja powinna przyjść bardzo szybko i z korzyścią dla nas wszystkich.

Kogo dokładniej znasz z drużyny?

– Na pewno znam się z Łukaszem Chojecki, jeszcze z czasów gry w SMS-ie. Znamy się od wielu lat. Znam również Kubę Szarpaka, gdyż jest to też rocznik Łukasza, Łukasza Marciniak oraz bramkarza, który był też na testach w Pelikanie. Powinniśmy zatem szybko złapać kontakt.

Czego twoim zdaniem można spodziewać się po Sokole. Ambicje są spore, ale o końcowy sukces będzie jeszcze ciężej niż ostatnio.

– O końcowy sukces w tej lidze zawsze jest ciężko. Było to widać nawet w ostatnim sezonie, kiedy Finishparkiet okazał się lepszy od takich klubów jak ŁKS, czy Widzew. Nasz skład jednak po tych roszadach, które nastąpiły nie jest myślę gorszy od żadnego zespołu w tej lidze. Musimy dobrze poukładać sobie to w głowach i dobrze rozpocząć rundę. Na początku każdy ma te same aspiracje, czyli awansować do II ligi. Potem wszystko weryfikuje sezon. Jeżeli tylko dopisze nam zdrowie to będziemy walczyć o pierwszą trójkę.

Kogo wskazywałbyś na głównych faworytów ligi?

– Na pewno będzie to Widzew. Z takim zapleczem oraz infrastrukturą to będzie główny kandydat do awansu. Polonia jako spadkowicz, też będzie chciała szybko wrócić do rozgrywek centralnych. Zespoły z marką, gdzie to ciśnienie jest większe będą się głównie liczyć, ale Sokół może również zaatakować tylnymi drzwiami i mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Foto: Mariusz Radowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *