Piłkarski poniedziałek #5: Sprawiedliwy remis. Kibice Widzewa na trybunie ŁKS i Łukasz Podolski

Piłkarski poniedziałek zaczniemy od meczu Sokoła, a skończymy anegdotą z Łukaszem Podolskim na stadionie ŁKS. Będzie również o derbach Łodzi, kibicach Widzewa na trybunie ŁKS. Zapraszam.

Zaczynamy od sobotniego meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. W spotkaniu na szczycie zazwyczaj grają dwie równorzędne drużyny i bardziej nas cieszy mecz, kiedy o losach nie decyduje przypadek. Sokół miał dwukrotnie pod górkę, jednak w ostatecznym rozrachunku remis trzeba uznać za sprawiedliwy. Dlaczego pod górkę? Zupełny przypadek zadecydował o rzucie karnym. Piłka odbiła się od ręki Tomasza Bogołębskiego i sędzia wskazał na jedenasty metr. Karny to nie formalność, bo trzeba go jeszcze strzelić. Arkadiusz Ciach pewnie pokonał Bartosza Kanieckiego. Szczęścia zabrakło również w pierwszych minutach, kiedy Szymon Sołtysiński był bliski strzelenia gola.

Jak ma się solidną drużynę, to szczęście pomaga na boisku. Los sprawił, że Świt miał karnego. Los również pomógł Damianowi Nowackiemu, który niejednokrotnie pokazał, że potrafi mocno uderzyć na bramkę. Lepiej tego już nie mógł zrobić, jego gol doprowadził do oklasków na trybunach. Następnie było znów pod górkę, bo Przemysław Woźniczak musiał opuścić boisko za drugą żółtą kartkę. Jeśli ktoś nie widział meczu, to po zerknięciu w statystyki pomyśli, że druga żółta to wina Przemka. Dziś wystąpię w roli obrońcy. Według przepisów on sfaulować, więc wyleciał z boiska. Z praktycznego punktu widzenia złe podanie Tomasza Bogołębskiego do Przemysława Woźniczaka sprawiło, że sytuacja potoczyła się jak potoczyła. Ta sytuacja pokazała, że nawet na trzecioligowym poziomie każdy detal odgrywa ważną rolę.

W końcowej fazie meczu Świt mógł wygrać, ale nie wykorzystał świetnej sytuacji. Bartosz Kaniecki dość szybko naprawił swój błąd i uratował aleksandrowian. Oba zespoły stworzyły ciekawe widowisko, remis trzeba uznać za sprawiedliwy. To był doskonały test dla Sokoła. Wygląda na to, że jest drużyną, która będzie się liczyć w walce o mistrzostwo.


W środę derby Łodzi. Dla każdego piłkarza lub kibica wychowanego wśród fanów Widzewa czy ŁKS to niezwykle ważne przeżycie. Ja w derbach Łodzi uczestniczyłem kilkakrotnie i zdaję sobie sprawę, że dla kibiców kochających swoje drużyny to jeden z ważniejszych dni w roku. Jako junior grałem wielokrotnie przeciwko Widzewowi i naszymi kibicami byli przede wszystkim rodzice. Potrafili stworzyć klimat, ale również potrafili przekazać kilka ostrych zdań w kierunku rodziców drużyny przeciwnej. Derby Łodzi to największe łódzkie piłkarskie wydarzenie. Kojarzy nam się z tłumami kibiców i przemarszem z jednego stadionu na drugi. Pod największą presją są wychowankowie klubów, którzy nieco bardziej przeżywają mecz niż przyjezdni piłkarze. Wiedzą o co w tym chodzi i że porażka jest nie tylko porażką piłkarzy, ale również kibiców. Emocjonalnie podchodzą to takiego meczu. Środowe derby będą nieco okrojone w emocje, bo nie odbędą się w tak licznym gronie jak sobie o tym można było pomarzyć. A szkoda, bo brakuje nam tych piłkarskich emocji.

Pamiętam jedne derby Łodzi przy al. Unii oczywiście na starym stadionie. Zgadnijcie, gdzie byli kibice Widzewa? W paszczy lwa, ale świetnie się z tym ukrywali. Wielka grupa kibiców, która przemaszerowała na stadion ŁKS oczywiście spędziła ten wieczór w swoim gronie w odpowiednim sektorze wśród funkcjonariuszy policji. Pamiętam kibiców Widzewa z Aleksandrowa, którzy nie dołączyli do tej grupy, a chcieli za wszelką cenę zobaczyć mecz “na żywo”. Kupili bilet na trybunę ŁKS. Byłem ogromnie zaskoczony, bo to było dość ryzykowane. Oczywiście nie mieli na sobie żadnych gadżetów przypominających barwy Widzewa. Ale miłość do klubu sprawiła, że weszli na terytorium wroga.

Piękny stadion ma Widzew, piękny również będzie miał ŁKS.  Jednak jest raczej niemożliwe, by w przyszłości na tych obiektach zagrała pierwsza reprezentacja Polski. Dlatego derby Łodzi z kibicami obu drużyn przy pełnym stadionie można uznać za największe piłkarskie łódzkie wydarzenie.

Na koniec jeszcze dwie anegdoty. ŁKS za chwilę będzie miał piękny stadion. Pamiętam jednak, jak na starym obiekcie pojawił się ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato. Wszedł na murawę, spojrzał na trybuny i powiedział, że od jego gry w piłkę nic się tutaj nie zmieniło. Miał rację, ŁKS zbyt długo czeka na nowy piękny obiekt.

Druga anegdota również związana ze starym stadionem ŁKS. Koniec kariery świętował Tomasz Kłos, dla którego zorganizowano benefis z pompą. W meczu zagrało wiele gwiazd, transmitowany był również  “na żywo” przez Polsat Sport. Jednak największą gwiazdą tego wydarzenia był Łukasz Podolski. Miałem przyjemność spotkać się z nim w pobliżu szatni jego drużyny. To nie była rozmowa do prasy czy telewizji. Reprezentant Niemiec nie krył zaskoczenia stanem stadionu przy al. Unii. Warto o tym napisać, bo już po zakończonej budowie stadionu ŁKS, łodzianie z al. Unii będą mieli piękną wizytówkę. I śmiało będzie można zapraszać największych piłkarzy świata.

Na koniec jeszcze. Dwóch aleksandrowian strzelało gole w derbach Łodzi. Włodzimierz Smolarek i… Arkadiusz Świętosławski.

Michał Kiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *