Jacek Lipiński: Sport jest istotnym elementem w moim życiu

Na długą wyczerpującą rozmowę znalazł czas burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego, Jacek Lipiński, który jest w pełni optymizmu przed zbliżającą się rundą wiosenną.

Redakcja: Robiąc taki mały “wywiad środowiskowy” natknąłem się na stwierdzenie, że jeżeli chciałby ktoś porozmawiać o sporcie to najlepszej z panem. Jest pan świadomy takiego wizerunku wśród mieszkańców miasta?

Jacek Lipiński: Mam tą świadomość. Nie ukrywam, że zawsze sport był jedną z najistotniejszych dziedzin w moich życiu, bez czego nie wyobrażałbym sobie funkcjonowania. Od dzieciństwa on mi towarzyszył zarówno w sferze kibicowania, jak i profesjonalnie, gdyż uprawiałem wyczynowo lekkoatletykę. Do tego mój ojciec jest trenerem lekkoatletyki. Sport buduje charakter i uczy prawdy życia. Tą rywalizację sportową widać w wielu dziedzinach, które później ludzie prezentują, wykonując różne funkcje. Nie ukrywam, że ja, jako “człowiek sportu”, który ma go w sercu, kiedy zacząłem zarządzać gminą umiejscowiłem wysoko ten aspekt w działaniach samorządu. Jako samorząd dominujemy w wielu kwestiach sportowych. Nie ukrywam, że te wszystkie działania w postaci budowy dużych obiektów sportowych, kompleks lekkoatletyczny, hale sportowe oraz to w jaki sposób traktujemy młodzieżowy sport ma dla nas bardzo ważne znaczenie. Nasze wydatki w tym aspekcie, biorąc pod uwagę wielkość naszego miasta przewyższają o wiele inne miejscowości nie tylko w regionie, ale i w Polsce, które wydają blisko 3 miliony złotych na kluby sportowe i stypendia. To są olbrzymie wydatki. Nie ukrywam również, że jestem fanem kilku dyscyplin sportów, a lekkoatletyka jest czymś, w czym uważam się za eksperta, ale gry zespołowe również byłyby zawsze bardzo bliskie. Trzeba przyznać, że sport jest czymś, co zarówno w życiu prywatnym i zawodowym traktuje jako istotny element.

Można zatem powiedzieć, że główną osobą, która zaszczepiła właśnie tego “sportowego bakcyla” była postać pana taty?

– Ja miałem praktycznie takie szczęście, że byłem otoczony ludźmi sportu. Tata był moim trenerem i autorytetem, który przede wszystkim przez lekkoatletykę zbudował charakter. Mój stryj był za to drugim trenerem lekkoatletyki. Kiedy były zatem spotkania rodzinne to sport dominował. Nie ukrywam też, że kibicowanie w innych dyscyplinach zawdzięczam mojemu dziadkowi. Był on wielkim fanem sportu, oglądałem z nim wszystkie olimpiady, czy mistrzostwa świata. Kiedy miałem 5 lat, to pamiętam już wszystkie mecze polskiej reprezentacji. Pamiętam też Olimpiadę z Monachium, kiedy miałem 6 lat, a z mistrzostw świata w Niemczech podczas której kadra Kazimierza Górskiego zdobyła medal mógłbym wymienić praktycznie wszystkie mecze razem z bramkami. Zawdzięczam mu kibicowanie w różnych dyscyplinach sportu, ojcu zaś fascynację lekkoatletyką.

Wspominał pan o tych kwestiach, w które udało się już zainwestować w Aleksandrowie. Przyszły rok poza tym, że będzie okrągłą rocznicą dla Sokoła, to będzie również istotny dla pana, gdyż zbliżają się już kolejne wybory. Już są w głowie jakieś plany pod kątem infrastruktury sportowej, czy samej dziedziny sportu?

– Jeśli chodzi o infrastrukturę sportową, to można powiedzieć, że mamy tak pobudowane obiekty, że niewiele zostało do poprawy. Moją ambicją w kolejnej kadencji byłoby wybudowanie hali sportowej przy szkole w Bełdowie. Jest to jedyna szkoła, która nie posiada w pełnowymiarowej hali sportowej. Przy większości szkół, obok sali gimnastycznej wybudowaliśmy halę. Tak jest przy “czwórce”, szkole numer 3, czy też placówce w Rąbieniu. Do tego nie ukrywam, że w przyszłym roku rozpoczniemy razem z powiatem budowę hali sportowej przy Szkole Mistrzostwa Sportowego. To będzie inwestycja pół na pół z powiatu oraz gminy. Poza tym ciężko będzie znaleźć coś ważnego, co mogłoby powstać w Aleksandrowie.  Pamiętajmy, że nasz SMS mimo, że ma piłkarzy, koszykarki, lekkoatletów to korzysta z obiektów szkół gminnych na podstawie porozumienia. Ten temat jest bardzo istotny. To tyle jeśli chodzi o infrastrukturę. Poza tym, jeśli chodzi o Sokół to wiemy, że przed klubem dość newralgiczny okres. Są olbrzymie szansę, mimo tego, że mamy w swojej grupie potentata jakim jest Widzew, aby awansować do II ligi.  Myślę, że gmina wraz ze sponsorami strategicznymi zrobi wszystko, aby stworzyć taki klimat, aby ten awans udało się uzyskać. Chłopaki zrobili bardzo dużo w rundzie jesiennej. Wiosna będzie bardzo ciekawa, ale trzeba też patrzeć realnie na to, że wciąż faworytem z uwagi na olbrzymi budżet jest klub z Łodzi.

Uważa pan, że inwestycje w sport to dobra promocja dla Aleksandrowa?

– Oczywiście, że tak. Dlatego też wygrywaliśmy w tylu rankingach, jeśli chodzi o rozwój sportu. Powiem szczerze, dla mnie najistotniejsze w spieraniu sportu przez samorząd jest wsparcie właśnie tego sportu młodzieżowego. “Nie napaliliśmy się”, jak to bywa w przypadku też innych gmin i nie wybudowaliśmy np. jednego wielofunkcyjnego obiektu i na tym koniec. Nastawiłem się na budowanie hal przy każdej szkole, aby wspierać rozwój sportu młodzieżowego. To co się dzieje w naszej gminie oraz fakt, że ponad 50% młodzieży uprawia konkretną dyscyplinę sportu jest to tzw. model skandynawski, który w Polsce nie funkcjonuje. Przekłada się to też na wyniki profesjonalne. Dzisiaj możemy zauważyć sukcesy lekkoatletów, pływaków, czy koszykarek. Potrafimy rywalizować z większymi ośrodkami. To wszystko wypływa właśnie ze sportu młodzieżowego. Odciąga on dzieci od siedzenia przy komputerze, czy spędzania wolnego czasu w różne inne dziwne sposoby. Do tego kształtuje charakter, człowiek jest silniejszy i przyjmuje do świadomości, że życie to nie tylko zwycięstwa, ale też porażki. To jest dla mnie bardzo ważne.

Rozpoczęliśmy temat samego Sokoła, to warto zauważyć, że w październiku wybiły dwa lata prezesury pana Pawła Kośli. Można powiedzieć, że od tego czasu przewinęła się w klubie taka mała sinusoida. Drużyna była bardzo bliska awansu, po jesieni poprzednich rozgrywek, sezon był w zasadzie stracony, a teraz powtarza się historia sprzed dwóch lat. Jak oceniłby pan te ostatnie miesiące w klubie i gdzie doszukiwać można byłoby się błędów, w tym sezonie, kiedy nie udało się doprowadzić do awansu?

– Faktycznie przeżyliśmy wtedy spore rozczarowanie. Mieliśmy 10 punktów przewagi nad Polonią Warszawa. Niestety zmarnowaliśmy to. Nie chciałbym jednak wchodzić w jakiekolwiek rozliczanie. Sport ma to do siebie, że nie żyjemy przeszłością, ale tym, co jest tu i teraz. Musimy patrzeć na to, co dzieję się teraz i wnieść nową jakość w przyszłości. To co się wydarzyło dwa lata temu nie ma już znaczenia. Poza kwestią samego zarządu, ważnym aspektem, który jest wartością dodaną jest osoba drugiego sponsora po gminie, a dokładniej pana Mieczysława Majewskiego. Jest on dobrym duchem i tknął pozytywny trend w działalność klubu. Zarząd na czele z Pawłem Koślą, świetnie uzupełnia się z panem Mieczysławem, który wiele wniósł do klubu. Dzisiaj nie mamy w drużynie żadnych wielkich gwiazd, a są postacie w naszej lidze dużo “większe”. Mamy za to bardzo fajny poukładany zespół, dobrego trenera i przede wszystkim naszą młodzież. Przypominam sobie czasy, jak w pierwszej drużynie nie grał nikt z Aleksandrowa. Cieszy to, że mamy wielu wychowanków, którzy wiele dają z siebie. Jest to też duża wartość. Obecna drużyna o wiele bardziej utożsamia się z Aleksandrowem, niż to było kiedyś. To charakteryzuje ten zespół i daje szansę na końcowy wynik. Patrzę na przyszłość bardzo optymistycznie. Szkoda może trochę kilku remisów, gdyż mogliśmy mieć większą przewagę nad Widzewem. Sprawa awansu jest jednak otwarta i trzeba być dobrej myśli.

Inną ważna osobą była chyba też osoba pana Tomasza Łapińskiego, prawda?

– Zdecydowanie tak. Odpowiadał on za kilku dobrych piłkarzy, których ściągnął do klubu. Był przy tym ważną postacią w klubie. Co tu dużo mówić. Sokół nie dysponował takimi środkami, jak Widzew. Stało się, tak, a nie inaczej. Mam jednak nadzieję, że w tym wszystkim pozostaniemy przy zasadzie fair play. Sport profesjonalny ma to do siebie, że dużą rolę odgrywają pieniądze. Dziś nie ma Tomka z nami, a szkoda, bo była to bardzo ważna postać. Chodziły jednak różne dwuznaczne rozmowy na temat przyszłości niektórych zawodników oraz transferów do Widzewa. Mam nadzieję, że te sytuacje nie będą miały miejsca. Trzeba zdystansować się od tego i liczę na to, że nie będzie jakiś działań nie będącym do końca w duchu fair play.

Patrząc z boku na sam Sokół, atmosfera w klubie, wyniki, grupy młodzieżowe, wszystko wygląda bardzo fajnie, ale największym problemem jest chyba frekwencja na trybunach. Gdzie doszukiwałby pan się powodów takiego stanu rzeczy, że ta ilość kibiców na meczach nie powala na kolana.

– To też jest bardzo ważne. Nie ukrywam że grupy młodzieżowe są bardzo istotne. Dziś, grupa ponad trzystu dzieci to bardzo dobry wynik. Do tego przyjeżdżają do nas dzieci z innych miast.  Co do samej frekwencji jest to dla mnie spory ból i nie do końca też potrafię to zrozumieć. Pamiętam, kiedy mieliśmy bardzo dobrą drużynę siatkówki, to kibiców też nie było aż tak dużo. W piłce nożnej zaś, najwięcej kibiców pojawia się na meczach z Widzewem czy ŁKS-em i są to mieszkańcy Aleksandrowa, którzy kibicują łódzkim zespołom. Nie chodzą za to na mecze Sokoła. To jest dla mnie niezrozumiałe. Coś tutaj szwankuje. Rozmawiałem z zarządem klubu, głównie na temat działań promocyjnych. Klub powinien bardziej wychodzić do mieszkańców i zrobić wszystko, aby ich do siebie przyciągać. Trudno sobie wyobrazić, że kończymy rundę na pierwszym miejscu, wyprzedzamy Widzew, a przychodzi przy tym garstka kibiców.

Ewentualny sukces w postaci awansu mógłby napędzić tych fanów do przychodzenia na stadion?

– Na pewno tak, ale jakby to wyglądało w praktyce to ciężko powiedzieć. Trudno mi sobie wyobrazić, aby na meczach drugoligowych było tylu kibiców. Na pewno więcej ludzi pojawiłoby się wokół klubu, sponsorów, którzy też pobudzają koniunkturę.

Wśród wielu ludzi pojawia się też opinia, ze na obiekcie brakuje mimo wszystko sztucznego oświetlenia, szczególnie późną jesienią, kiedy to mecze są rozgrywane wtedy o wczesnych porach. W magistracie były lub są prowadzone rozmowy na ten temat?

– Były takie dyskusje, ale bardzo luźne. Jest to jednak temat otwarty. Trzeba jednak brać pod uwagę, że oświetlenie spełniające warunki licencyjne to jest potężna inwestycja. Potrzebne byłyby do tego środki zewnętrzne. Koszt takiej budowy oscylowałby w milionach. Ciężko w tym momencie zdecydować, czy taką inwestycję przeprowadzimy. Musiałoby to trochę potrwać.

Aleksandrów stać na to, aby posiadać zespół w wyższej klasie rozgrywkowej? Abstrahując od ekstraklasy, pierwszej ligi, bo to póki co wróżenie z fusów, ale mówiąc o samej drugiej lidze?

– Uważam, że tak. Przy takim podejściu gminy i sponsorów jest to spokojnie w zasięgu. Widzę nawet, że sama myśl o awansie pobudza w klubie koniunkturę. Druga liga to nie jest taki “kosmos”, abyśmy nie dali rady. Na to miasto na pewno stać.

Obecne rezultaty i mistrzostwo jesieni jest dla pana sporym zaskoczeniem, może wręcz sensacją?

– Po poprzednim roku z pewnością tak. Z drugiej strony dwa lata temu byliśmy w jeszcze lepszej sytuacji. Biorąc jednak pod uwagę obecny poziom ligi jest to w jakimś stopniu niespodzianka. Trzeba jednak patrzeć na to spokojnie. W tych rozgrywkach poza Widzewem nie ma wielkich faworytów, a samą niespodzianką jest fakt, że prowadzimy nad łódzką drużyną, który ma olbrzymi budżet, jak na trzecią ligę. Podejrzewam, że wyższy niż większość klubów pierwszoligowych. Pieniądze jednak nie grają i różne sytuacje się zdarzają. Nie traktuje jednak tego, jako wielkiej sensacji, a umiarkowaną niespodziankę.

Oglądał pan wiele spotkań z udziałem Sokoła? Udało się na kogoś szczególnego zwrócić uwagę?

– Byłem na wielu meczach drużyny. Nie ukrywam, że nie jeżdżę na wyjazdy, ale niestety nie mam za wiele czasu. Mam jednak nadzieję, że wiosną uda się na kilka wyjazdów wybrać. Wiele osób mówi, że przynoszę szczęście. Akurat zdarza się, że jak wpadam na mecze w trakcie ich trwania to często pada bramka. Liczę na to, że na wiosnę uda mi się również wspierać zespół na terenie rywali.

Latem doszło w klubie do wielu zmian. Potrzeba było takiej świeżej krwi, aby wyczyścić szatnię po poprzednim sezonie?

– Myślę, że zdecydowanie tak. Tak się robi w wielu klubach. Uważam, że rok temu, drużyna grała poniżej swoich możliwości. Trzeba było zrobić taką rewolucję i nowe otwarcie. Jest to bardzo istotne w sporcie.

Wspomniał pan o tych wielkich pieniądzach w Widzewie. Co pana zdaniem powoduje to, że łódzki Klub mimo tak dużego zaplecza finansowego, stadionu, kibiców, można wymieniać dalej inne aspekty, znajduje się jednak na drugiej pozycji?

– Czuje się chyba to, że w Widzewie nie wytrzymują presji. Uważam również, że nie ma chemii w drużynie. Psychika jest bardzo ważną sprawą w sporcie. Przed chwilą mieliśmy taką sytuację w piłce ręcznej, nie wychodząc z grupy na mistrzostwach świata, mimo tego, że w meczu otwarcia pokonały faworyzowaną reprezentację Szwecji, która dalej pokonuje wszystkie drużyny po kolei. W kolejnych meczach Polki powinny zagrać przynajmniej na podobnym poziomie, a nie wykorzystywały nawet 50% swoich możliwości. Lekkoatletyka pod tym względem jest również bardzo wymierna. Tam psychika jest bardzo istotna. Ja osobiście skakałem wzwyż. Siła psychiczna chwilami jest nawet silniejsza niż umiejętności. Jeżeli wokół takiej drużyny jak Widzew są wielkie oczekiwania, to ta presja przeradza się w brak chemii. Każdy kolejny remis, czy porażka nakręca spiralę negatywnych emocji. Nie powinno się nikomu źle życzyć, ale w tym upatrywałbym szansę awansu zespołu Sokoła. Nie wiem czy w Łodzi odbędzie się rewolucja, ale ten skład ma w głowie wiele negatywnych emocji i to jest duża szansa dla nas.

To, że Widzew rozpocznie wiosnę z pozycji wicelidera, to też przewaga psychologiczna Sokoła?

– Myślę, że z jednej strony tak, natomiast to bardzo szybko może się zmienić. Start rundy będzie kluczowy. Jeśli Widzew pod presją zgubi kilka punktów, a Sokół odskoczy, to tego nie zmarnujemy. Jeśli będzie jednak inny scenariusz to będzie bardzo ciężko. Większy potencjał Widzewa może spowodować, że klub zacznie wygrywać.

Sokół rozpoczyna rundę z dołem tabeli. To również daje przewagę ekipie Piotra Kupki, czy może jednak niekoniecznie?

– Jest to dobre pytanie. Nie jesteśmy wybitnymi specjalistami, aby przekonująco wygrywać ze słabszymi rywalami. Boje się tych meczów. Będą to spotkania pod presją, w których trzeba zdobyć komplet punktów. Terminarz działa na naszą korzyść, ale najpierw trzeba go wykorzystać. Drużyny wychodzą na boisko przy stanie 0:0 i na tym również “przejechał się” Widzew. Gdyby jednak udało się w trzech meczach zdobyć 9 punktów i jakimś cudem wywieźć remis z Łodzi, to sytuacja byłaby bardzo komfortowa.

Możemy się zatem spodziewać burmistrza na inauguracyjnym meczu z Turem Bielsk Podlaski?

– Myślę, że tak. Jeśli tylko nie wypadnie mi nic ważnego to na pewno będę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *